Apel o Pomoc

Osobom, które nie znają mnie osobiście, a trafiły na niniejsza stronę chciałbym się na wstępie przedstawić i napisać kilka słów o sobie. Nazywam się Damian Merda i mam 30 lat. Urodziłem się i wychowałem w Zielonej Górze, gdzie ukończyłem studia politologiczne na Uniwersytecie Zielonogórskim. Po studiach rozpocząłem pracę w bankowości. Przez kilka lat mieszkałem i pracowałem we Wrocławiu, gdzie poznałem wielu przyjaciół i spędziłem wiele fantastycznych chwil mojego życia. Niestety choroba nowotworowa, a w jej konsekwencji amputacja lewej nogi powyżej kolana, przerwała moje życiowe, jak również zawodowe plany. Obecnie przebywam w domu rodzinnym w Zielonej Górze. Po stracie nogi moje życie legło w gruzach, a powrót do równowagi zajął mi wiele miesięcy. ( Jeśli ktoś chciałby się zapoznać z historią mojej choroby i dowiedzieć się, jaką traumę przeszedłem to zapraszam do lektury historii choroby).
Zdaję sobie sprawę z tego, że ta strona powinna była powstać już dużo wcześniej, jednak jak się okazało, aby do tego doszło musiałem się przełamać i psychicznie przygotować, bo nie jest łatwo przyznać się do swojej niepełnosprawności i prosić o pomoc innych. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że jestem osobą ambitną i nieustępliwą w dążeniu do celów, jakie sobie w życiu wyznaczam. Jednak sytuacja w jakiej się znalazłem spowodowała, że sam sobie nie poradzę i proszę Was o pomoc w zakupie protezy, która pozwoli mi w miarę normalnie funkcjonować w życiu codziennym.
Wiem, że wielu rzeczy, które tak kochałem jak gra w piłkę czy wędrówki po górach, nie będę mógł już nigdy czynić, jednak pogodziłem się z tym i nie mam o to już żalu do losu ani do Boga, bo taką widocznie drogę życia mi wyznaczył. Jednak, abym mógł dalej nią podążać muszę zebrać kwotę 60 000 złotych. Suma ta w sytuacji, gdy otrzymuję niewielką rentę jest dla mnie abstrakcyjna i nieosiągalna. Obecnie wspierając się kulami korzystam z protezy tymczasowej, która jest oparta na najprostszych rozwiązaniach technicznych i ma mnie w przeciągu kilku miesięcy przygotować do zaopatrzenia w protezę ostateczną. NFZ do protezy docelowej dopłaca jedynie 2.800 zł, a to nawet nie ułamek kwoty jaka jest niezbędna do jej zakupu.
Obecnie moim największym marzeniem jest móc samodzielne pójść na spacer, zakupy lub przenieść sobie kubek z kawą z kuchni do pokoju… – nigdy nie przypuszczałem że człowiek może mieć takie prozaiczne życzenia. Dodatkowym utrudnieniem dla mnie jest fakt, iż mieszkam na czwartym piętrze w bloku bez windy. Każde pokonanie tych kilkudziesięciu stopni to dla mnie wspinaczka na „Mount Everest”, która kosztuje mnie wiele sił. Chciałbym również kiedyś założyć rodzinę, a wcześniej ponownie podjąć pracę i wrócić wśród ludzi, z którymi tak uwielbiam przebywać. Ci którzy mnie znają wiedzą, że byłem zawsze duszą towarzystwa i nigdy nikomu nie odmówiłem pomocy. Zawsze starałem się wspierać wszystkich dobrym słowem i żartem.
Dlatego wiem, że mój apel o pomoc nie pozostanie wam obojętny. Jeżeli jednak z jakiś powodów nie możecie wspomóc mnie osobiście, to może znacie osobę lub instytucję, która takie możliwości posiada i takiego wsparcia nie odmówi. Istnieje również możliwość przekazania 1% podatku na mój cel. To nic nie kosztuje i pamiętajcie proszę o tym podczas składania zeznania podatkowego. Będę również wdzięczny za przekazanie linka do tej strony za pośrednictwem portali społecznościowych typu Nasza Klasa, Gadu – Gadu, Facebook itp. waszym dobrym znajomym.
Na koniec chciałbym szczególnie podziękować trójce osób, bez których nie dałbym rady przez to wszystko przejść. Mamie, która poświęciła prace zawodową, aby się mną opiekować i była przy mnie w najtrudniejszych chwilach. DZIĘKUJĘ i przepraszam, że czasem wyładowywałem na Tobie swoją frustrację i bezsilność. Bez Ciebie nie udźwignąłbym tego cierpienia. Dziękuję mojej Matce Chrzestnej, za której pomoc nigdy nie zdołam się odwdzięczyć.Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJĘ także wszystkim osobom, które wspierały mnie w mojej małej - wielkiej wojnie z chorobą i przeciwnościami, a jest tych osób tak wiele, że nie jestem w stanie ich tutaj wszystkich wymienić. Każdy dzień i świadomość tego, że otacza mnie tylu wspaniałych ludzi daje mi niesamowitą siłę by iść dalej na przód. 

Ps. Chciałem jeszcze powiedzieć, tym którzy nie mają ze mną na co dzień styczności a znają mnie stąd czy stamtąd, że choroba w żaden sposób nie zmieniła mojego sposobu bycia i entuzjazmu z jakim podchodzę do życia. Możecie śmiało do mnie pisać i dzwonić bo wiem, że niektórzy się boją, zapewniam Was, nie zamieniłem się w parasol!